Opowiadanie o Jodze Śmiechu i Oddechu

 Napisane przez cudowną uczestniczkę warsztatów – Anna Sobczyk | 22.08.2024

Wielka wdzięczność Aniu za nasze spotkanie, które zaczęło się od śmiechu przez telefon podczas pandemii. Dziękuję, że zaufałaś mi.

„Spotykamy się jak zwykle wieczorem. Witają nas nasze rozświetlone oczy – boskość we mnie pozdrawia boskość w Tobie – zdają się mówić nasze spojrzenia. Czuję się tu zawsze na miejscu, zawsze adekwatnie, bezpiecznie w relacjach. Przychodzę, żeby odpocząć, zrzucić napięcie całego dnia.

Najpierw uruchamiamy nasze ciała. Trzeba je trochę rozgrzać, wprawić w ruch, w delikatne wibracje. Rozgrzewamy kostki, głaszczemy swoje kolana, biodra kołyszą się z boku na bok, ręce wyciągają się do góry.

Potem malujemy na twarzy uśmiech. Uśmiech to najkrótsza droga do drugiego człowieka.
Czujemy się wyjątkowi i jesteśmy dla siebie wyjątkowi. Pokazujemy siebie takimi, jakimi jesteśmy naprawdę, zrzucamy maski codzienności, jesteśmy swoim lustrem i darem dla siebie nawzajem.
Jesteśmy cudowni, hej! – ten okrzyk na pewno się dziś pojawi – jak zawsze!
Potem robi się coraz głośniej ho ho- ha ha ha! Jestesmy w coraz mocnejszym ruchu, oddychamy głębiej, śmiejemy się mocniej, docieramy do łaskotek w brzuchu. Co sie pomnaża kiedy sie dzieli? Ogarnia nas dziecięca radość a wraz nią wystrzeliwują nam do krwiobiegu naturalne endorfiny. Czasem nawet polecą łzy szczęścia lub wzruszenia.
Potem oddychamy, wyciszamy ciala, uspokajmay energie, wsłuchujemy się w to, co mówią nasze serca, co nam podszeptuje podświadomość. Czasem pojawia się wspólna intencja, czasem rozchodzimy się ziewając, rozleniwieni, zmęczeni, gotowi na błogi sen”. – Anna Sobczyk